sobota, 15 sierpnia 2015

Od Cassandry CD Anubisa

Zerknęłam na strzałę, po czym w stronę Anubisa. Naprawdę ich nie poznawał? Przynajmniej takie wrażenie sprawiał. Przewinęliśmy się o każdy kontynent przy ucieczce, ale te pochodziły ze Steriolu. Naprawdę nie pamiętał, jak napadła na nas armia Zdobywców, licząca około 300 Naznaczonych? To akurat powinien pamiętać. Przypatrzyłam się przybyszowi. Nie wyglądał jak Zdobywca. W takim razie jak kto?, pomyślałam.
-Jasne, o ile on nie ustrzeli nas jak kaczki. - powiedziałam, sama zdobywając się na lekki uśmiech.
Odliczaliśmy sekundy. Czas ciągnął się niemiłosiernie, ale Zdobywca był coraz bliżej. Dziesięć... Jedenaście... Szczęście, że miałam przy sobie sztylet. W sumie, to zawsze mam go przy sobie. - pomyślałam.
Mężczyzna naciągnął cięciwę.
Wymieniliśmy się spojrzeniami i w tym samym momencie wyskoczyliśmy. Łucznik przez chwilę stał zdezorientowany, ale dosłownie przez sekundę. Jednym ruchem wycelował na mnie i wystrzelił. Jednak dzięki mojej zwinności i szybkości i tym pierwszym wspomaganym przez Avari, przeżyłam. Nie byłam nawet ranna. Przybysz zmienił swój cel i wycelował w Anubisa. Nie dojrzałam wszystkiego - tylko Anubisa leżącego na ziemi przygniecionego przez Ducha. Odetchnęłam. Ale nadal nie pozbyliśmy się problemu. Bez przemyślenia rzuciłam się na mężczyznę. Wiedziałam, co zrobić, żeby uderzenie było jak najsilniejsze. Facet padł bez tchu na ziemię. Ale wiedziałam, że nie umrze. Od takiego ciosu się nie umiera.
-Dzięki siostruś. - powiedział brat, o którym całkiem zapomniałam.
-Chyba trzeba go związać... Inaczej będzie sprawiał kłopoty. - powiedział.
I słusznie. Mężczyzna zaczął się poruszać. Wyprostowałam go kopniakiem, po czym przyłożyłam mu ostrze do gardła.
-Jeśli się ruszysz, poderżnę Ci gardło. - rzekłam w stronę mężczyzny.
Patrzył na mnie nieobecnym wzrokiem. Ale gdy tylko zobaczył sztylet, natychmiast się ocknął.
-Nie zabijaj mnie! - krzyknął, patrząc na mą broń w ten sposób, że zrobił zeza.
Na mojej twarzy zajaśniał ironiczny uśmiech. Lubiłam, gdy ktoś tak mówi. Może nie byłam psychopatką, ale tak, lubiłam. Usłyszałam prychnięcie z mojej lewej strony.
-Masz wybór. - rzekłam do mężczyzny. On utkwił spojrzenie swoich zielonych oczu we mnie. - Albo będziesz grzeczny, albo umrzesz bolesną śmiercią. Najpierw poderżnę Ci gardło, a gdy jeszcze będziesz żył, mój zwierzoduch zje wszystkie Twoje wnętrzności.
On przestraszył się, i się nie odezwał. Przybliżyłam sztylet jeszcze bardziej, tak, że wystarczyłby jeden ruch, żeby go zabić. Ale najpierw musiałam go wysłuchać.
Anubis wpatrywał się w całą sytuacją z uśmieszkiem na twarzy.
-Idź po liny. Przywiążemy go do drzewa. - powiedziałam w jego stronę.
Bez zastanowienia ruszył.
Dlaczego do drzewa? Uznałam, że to może być dobry pomysł - w końcu z krzesła łatwiej się odwiązać, a tym bardziej uciec - krzesło jest niestabilne, może się przewrócić. A drzewo? Wątpiłam, żeby zdołał je złamać. To byłoby trudne, no chyba, że z pomocą słonia. Właśnie, zwierzoduch!, pomyślałam.
-Odsłoń rękawy. - rozkazałam.
-Ale...
-Już! - ruszyłam lekko bronią, żeby przypomnieć mu o zaistniałej sytuacji.
Odsłonił rękaw, a tam ukazał się tatuaż. Był to jeleń, jego zwierzoduch, w stanie uśpienia. Mężczyzna spojrzał tęsknym wzrokiem na tatuaż.
-Nawet o tym nie myśl. - rzekłam. - nawet, gdyby Ci się udało, Twój jelonek nie miałby żadnych szans z Avari i Duchem. Avari jak na potwierdzenie syknęła, a Duch ryknął.
Zobaczyłam Anubisa, idącego w naszym kierunku, z mocną liną.
-Rusz się. - rzekłam do niego, nadal z sztyletem przy jego gardle. Delikatnie cofnął się w tył na czworakach, po czym wstał.
Avari rzuciła się na niego, rycząc i demonstrując swoje solidne zęby.
-Zabierz ją ode mnie! - ryknął mężczyzna w moją stronę.
-Przywiąż go do drzewa, najmocniej jak potrafisz. - powiedziałam w stronę Anubisa.
Avari stała przy nim, sycząc zaciekle. Gdy Anubis już go przywiązał, ponownie przyłożyłam mu broń do gardła.
-A teraz mów, kim jesteś, skąd pochodzisz i czego chcesz. - rzekł Anubis zdecydowanym tonem. Duch podbiegł do nas i ryknął, jakby ostrzegawczo.
Zacmokałam.
-Nie ma takiej potrzeby, żeby udzielał odpowiedzi na te pytania. Nazywa się Dylan, pochodzi ze Steriolu.
I Anubis, i łucznik posłali mi zdziwione spojrzenia. Spojrzałam w stronę Anubisa.
-Nie pamiętasz go? To on zaatakował nas w Steriolu, razem z armią Zdobywców. On jest jednym z nich.
Anubis mruknął, jakby sobie przypominał.
-A Ty, panie chyba jednak nie tajemniczy, trzeba było ostrożniej dobierać strzały. Takimi posługują się sługusi Pożeracza.
Avari warknęła, jakby ostrzegając przed czymś, a Anubis nadal wiązał go coraz mocniej.
-A więc czego chcesz? - warknęłam w jego stronę.

<Anubis? Przykro mi, ale nie mamy szafy. ;c>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz